top of page

KRA - recenzje:

Spektakl "KRA" Grupy Artystycznej KONCENTRAT nie jest pokazem tańca współczesnego, pomimo że prezentowany on jest w ramach Festiwalu Tańca Współczesnego, nie jest też wariacją na temat struktury teatru, jest natomiast zjawiskiem abstrakcji kontrolowanej.

 

Abstrakcję kontrolowaną trudno wartościować, ponieważ zawsze pojawia się ryzyko niedostrzeżeni istotnych jej elementów, a co za tym idzie - błędnej jej oceny. Z reguły negatywnej oceny. Najrozsądniej i uczciwie będzie sięgnąć po narzędzia samej abstrakcji i oddać się w ręce swobodnego i niekiedy rwącego jej nurtu.

 

Idąc za wymienionymi postanowieniami, można odważnie rozpocząć opowieść o spektaklu "KRA".

 

Na "basenowej" scenie Centralnego Basenu Artystycznego pojawia się postać kobiety w czerni. Powoli, z namaszczeniem rozkłada ona stojak, następnie ustawia mikrofon. Z offu dobiega świszczący szum wiatru. Odczuwa się wewnętrzny chłód. Kobieta staje za konsolą, światło gaśnie, po czym zapalają się boczne jarzeniówki. Tuż pod konsolą zauważamy kolejną postać - tym razem mężczyzny. Pozycja, jaką przybrał oraz strój wskazują na początek rockowego wydarzenia. Męska postać podbiega do mikrofonu i... zaczyna o sobie opowiadać. Łagodnym, ściszonym głosem opowiada o swojej fascynacji tańcem, potrzebie ekspresji poprzez tę formę sztuki. Zabawnym jest zestawienie tego rosłego, potężnego mężczyzny z treścią jego wypowiedzi - pasją tańca. Przedstawienie zamienia się w nierzeczywistą, zabawną i abstrakcyjną opowieść o pasji, potrzebie określenia siebie w danej artystycznej formie. Spektakl wydaje się być groteskowy, ale pod spodem jest jak pękająca, tytułowa "KRA". Rozwija się, dynamizuje, choć na wierzchu pozostaje jednakowy.

 

Abstrakcję kontrolowaną należy oglądać, nie zaś o niej mówić. Pozostawmy więc wszystkim, którzy spektaklu nie widzieli, nutę nienasycenia.

 

 

Magdalena Okoń, Abstrakcja kontrolowana,Teatralia Warszawa,8 października 2009

/.../ Inspiracją stały się dla artysty zamarznięte formy lodowe, które mimo swej statyczności podlegają interpretacji, a ich kształty są odczytywane, wywołując rozmaite skojarzenia. Dziemidokowi wyobrażenie to nasunęło na myśl pojęcie form tanecznych, pozornie ustalonych, lecz zarazem poddających się wariacjom. Dlatego jego spektakl jest. zdecydowanie formalny - w dość skrajny i dosłowny sposób, gdyż bada możliwości wyrazowe przeciwstawnych form tanecznych, walca (akcentującego ciągłość ruchu) i techniki puentylizmu (ruch staccato, mocniej wydobywający zatrzymania i pozy) - i teoretycznie antyemocjonalny, oczyszczony ze znaczeń i intencjonalności, lecz mimo to jawi się jako propozycja radosna, afirmacyjna, igrająca z ruchem; artysta odnajduje tu przyjemność w samym akcie wykonywania prostych zadań i w dzieleniu się swoimi odkryciami i spostrzeżeniami na temat ruchu, jego cech i wyznaczników. Komentarze twórcy przeplatają się z przykładami praktycznymi, stanowiącymi rodzaj dość podchwytliwej ilustracji, zmuszającej do zastanowienia, jak staje się widoczne coś - czyli rozmaite i warunkowane kulturowe interpretacje tempa, póz, jakości ruchu, jego związek z muzyką - czego, przynajmniej teoretycznie, nie ma. Spektakl stanowi też spełnienie dawnego marzenia twórcy, m.in. dzięki wykorzystaniu rytmicznego przeboju Tell Him grupy Qentin and Ash, który mimo prostoty i nieco kiczowatej melodyki, pozostaje jednym z ulubionych utworów artysty. KRA odwierciedla tematy i wątki, które od lat nosił w sobie, lecz nie miał okazji zająć się nimi na scenie.

 

Zaskakujący jest finał spektaklu, gdy Dziemidok i Garniec stają razem z tyłu sceny. Rozbrzmiewa znana już piosenka, a umieszczone wzdłuż dłuższych krawędzi basenu świetlówki migają na biało, ukazując w krótkich przebłyskach sylwetki wykonawców - w ten sposób, że powstaje złudzenie ich szybkiego ruchu (jak na przewracanych karteczkach z różnymi fazami ruchu i jak na filmowej taśmie). Po raz kolejny statyczność i pozy zostają zestawione z ruchem, wywołując refleksję nad zjawiskiem percepcji i intepretacji tego, co widzimy. Dźwięki i słowa piosenki oraz mrugające dyskotekowo światło powodują, że stojący bezczynnie - bez ruchu i nieintencjonalnie - obok siebie kobieta i mężczyzna wydają się od siebie zależni. Widownia może odnieść wrażenie, że oto wyrażają oni, obrazują i projektują swoją wspólną historię (choć przecież żadnej miłosnej opowieści w spektaklu nie ma i nie było).

 

Autotematyczne przedstawienie Dziemidoka wywołuje skojarzenia zarówno z malarstwem, jak i ze sztuką przestrzenną - rzeźbą i instalacją - przywodząc na myśl interdyscyplinarne poszukiwania awangardowych artystów post-modern dance oraz niedawny spektakl Nic poznańskiego Towarzystwa Gimnastycznego, odwołujący się do niefiguratywnej kompozycji malarskiej i procesu projektowania przez widzów znaczeń na abstrakcyjny ruch i obraz.

 

 

Julia Hoczyk, Kultura Enter. Miesięcznik Wymiany Idei nr 16 Grudzień 2006

W nurcie reprezentującym na festiwalu taniec konceptualny znajduje się również polska premiera Kra grupy Koncentrat i Nicole Seiler pozostająca w nurcie analizy ruchu i prób jego umysłowego okiełznania, nazwania, posegregowania. Wydaje się jednak, że ustawia się ona w opozycji do duetu Throwing Rocks, sugerując, że każdy ruch pozostaje w jakiś sposób kulturowo uwarunkowany, nie pozostawiając miejsca na luki, których szukali Busy Rocks. W tą mieszankę tańca konceptualnego i stand up comedy wplątany zostaje wątek autobiograficzny, emocjonalnych zmagań performera z samym procesem twórczym: inspiracjami, czy oporem formy, oraz szczypta autoironii. Głównym tematem tego oszczędnego w formie performansu jest funkcjonowanie języka wobec percepcji i produkcji ruchu, niemożność uchwycenia jego specyfiki nazbyt prostymi podziałami i rozmywanie się nawet prostych określeń takich jak: szybko/wolno, które zawsze zależą od kontekstu. Komizm oparty jest na nieprzystawalności dyskursów: performer z doklejonymi sarmackimi wąsami przedstawia kolejne podziały tego, co za chwilę odtańczy.

 

 

Agnieszka Król, Kontrmimiczna gra z elementami striptizu i tym podobne, czyli kilka myśli po festiwalu Ciało/Umysł, nowytaniec.pl, Październik 2009

Tematyce procesu twórczego poświęcone zostało także przedstawienie Kra, jedna z 3 polskich premier, które miały swoje miejsce podczas trwania festiwalu. Spektakl powstał dzięki współpracy polskiej grupy artystycznejKoncentrat z szwajcarską artystką Nicole Seiler. Kra opowiada o procesie "odmrażania" możliwości ruchu w ciele. Choreografia, jak dowiadujemy się z monologu tancerza i choreografa Rafała Dziemidoka, zbudowana została na podstawie analizy ośmiu form ruchu. Praca nad spektaklem rozpoczęła się dwa lata przed premierą. Podczas zimowych spacerów artysty po lesie, zafascynowały go kształty i formy zamarzniętych krzewów, gałęzi i drzew. Stały się one inspiracją dla ruchu, który wychodząc od zapoznanych w naturze kształtów, odmrażał je i budował pomosty pomiędzy poszczególnymi formami. Stąd taniec jest zestawem zmieniających się w czasie form. Dużym atutem spektaklu jest przestrzeń, w której został wystawiony - stary, przedwojenny basen, przerobiony na scenę. Wzdłuż długości niegdysiejszego zbiornika, rozciągnięty został biały pas podłogi tanecznej, którą tancerz przemierza, uwypuklając tym samym "przestrzeń czasu" jaki zajmują odmrożone kształty. Muzyka, czyli subtelne dźwięki szumu wody, spadających kropel, powiewu wiatru stanowią wprowadzenie w tę oniryczną, chłodną atmosferę zimy, która była inspiracją dla przedstawienia. Świtało użyte, dla podkreślenia zamrożenia poszczególnych ruchów tancerza współtworzy estetyczną całość spektaklu. Nad sceną czuwa, ubrana w czarną połyskującą, wieczorową suknie i duży kapelusz z rondem reżyserka świate łEwa Garniec.

 

 

Joanna Zielińska, Artysta i jego ciało.O VII festiwalu Ciało/Umysł, raz jeszcze, nowytaniec.pl, Listopad 2009

Rafał Dziemidok to jedna z najbardziej charakterystycznych postaci polskiej sceny tanecznej. Wyróżnia go nie tylko postura, ale i wyjątkowa osobowość sceniczna, umiejętność wyczuwania widowni i - mimo współpracy ze środowiskami tak różnymi, jak Teatr Dada von Bzdülöw i Polski Teatr Tańca - własna, odrębna ścieżka poszukiwań, objawiająca się w mocno intelektualnych, a zarazem efektownych produkcjach. Podczas warszawskiego festiwalu "Ciało/Umysł" oraz poznańskich grudniowych prezentacji "Co z tym tańcem?" w Starym Browarze można było oglądać go jako jednego z współtwórców oraz głównego wykonawcę Kry - najnowszego projektu Grupy Artystycznej Koncentrat. Do współpracy przy koncepcji przedstawienia, warszawsko-berliński tercet zaprosił tym razem szwajcarską choreografkę Nicoile Seiler.

 

Solowe w gruncie rzeczy przedstawienie rozpoczyna jednak nie performer, ale Ewa Garniec, reżyserka świateł (poza Koncentratem współpracująca m.in. z Michałem Zadarą czy Grzegorzem Jarzyną). Ubrana w długą wieczorową suknię i zasłaniający częściowo twarz kapelusz, powolnym krokiem przemierza scenę - najpierw celebruje ustawianie mikrofonowego statywu z przodu, by w końcu zasiąść za konsoletą - z tyłu sceny, na podwyższeniu. Między tymi dwoma punktami rozciąga się wąski pas białej podłogi - kra? To tylko po niej przemieszczać się będzie Rafał Dziemidok w trakcie przedstawienia.

 

Gdy ten wreszcie się zjawia, pierwsze co uderza widza - zwłaszcza takiego, który wcześniej widział już tego tancerza - to wąsy. Całkiem okazałe, sumiaste "szlacheckie" wąsy - choć, jak się okazuje, sztuczne, to nad wyraz realistyczne... Bombastycznie skandujący anglojęzyczne teksty w spektaklu Faktor T czy hipnotyzujący zapętlonym ruchem króliczych susów po kole w solo Królik, śmierć i konkurs ujeżdżania, Dziemidok w swych działaniach funkcjonuje pomiędzy tańcem bardzo formalnym i abstrakcyjnym - a komicznym żywiołem aktorskim. Mimo, że Kra to zdecydowanie najbardziej analityczny ze spektakli Dziemidoka, nie opuszcza go typowa dla niego vis comica. Rozpoczyna angielską przemowę - opowiada o źródle inspiracji, którym stać się miały dla niego zamarznięte formy przyrody (znów - "kra"). Potem mówi o materiale ruchowym, który wypracował w czasie swej pracy choreografa - i dla którego nie znalazło się miejsce w żadnym z dotychczasowych przedstawień. Autokomentarz przeplatany jest wstawkami ruchowymi - za każdym razem tancerz przemierza jeden raz wzdłuż całą swą białą "wyspę". Komentuje zmiany tempa i względność jego odczuwania, buduje różne wariacje opierając się na tym samym materiale ruchowym.W pewnym sensie Kra wpisuje się w nurt lecture performance, jednak - w odróżnieniu od analogicznych spektakli Xaviera Le Roy, Eszter Salamon czy Edyty Kozak, którzy opowiadali o swojej twórczości cytując fragmenty gotowych spektakli i konteksty - Rafał Dziemidok wykorzystuje ścinki dotychczas niewykorzystanych pomysłów, skrawki które pozostały po właściwych "produktach" procesu twórczego. Poddaje je swoistemu recyclingowi - tworząc oryginalny "negatyw" swej dotychczasowej twórczości. Podobno najwięcej o człowieku mówią jego odpadki... W Krze Dziemidok ukazuje nam przez nie obraz indywidualnej choreograficznej kuchni - mniej dążąc do wypowiadania prawd na temat tańca w ogóle czy formułowania uniwersalnych manifestów, a bardziej - swojej własnej drogi.

 

 

Witold Mrozek. Kra. O skrawkach. nowytaniec.pl, Styczeń 2010

Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że tancerz cały czas "pogrywa sobie" z widzami, że swój teoretyczny wywód, w którym wyjaśnia, opisuje, tłumaczy każdy swój ruch, czyni nie do końca poważnie traktowaną "protezą sensu". Że bez takiej oprawy jego taneczny spacer po białej smudze nie byłby zrozumiały. I właśnie to drugie dno jest w "Krze" najciekawsze - nie tylko ukazanie trudności interpretacji samego ruchu, ale przede wszystkim słów, które go nazywają, określają. Nie tylko względność prostych i dających się łatwo pokazać różnic w postrzeganiu szybko-wolno, ale i względność i nieprecyzyjność wszelkich tego typu określeń. Nasze zmysły ulegają bowiem złudzeniom, co ironicznie demonstrują twórcy "Kry" - światło i muzyka mogą dać złudzenie szybkiego czy energicznego ruchu nawet wtedy, gdy go w rzeczywistości nie ma (jak w ostatniej scenie z mrugającymi świetlówkami, gdy nieruchomy tancerz zdawał się poruszać w rytm świateł i puszczonej głośno muzyki). Kontrastem obnażającym kolejne złudzenia i stereotypy w naszym postrzeganiu była dla tej zintelektualizowanej całości prosta, popowa piosenka/... Dziemidok pokazał, że dzięki wykonywaniu przy "niepoważnej" muzyce "poważnego" ruchu można nadać jej zupełnie inny charakter, podobnie jak przez użycie odpowiedniej gry świateł. W "Krze" muzyka, światło i ruch funkcjonowały równorzędnie. Silnie zaakcentowany został ich wzajemny na siebie wpływ.

 

 

Magdalena Hajdysz, Drugie dno Kry. Taneczne wydarzenie sceniczne. Gazeta Wyborcza - Trójmiasto, 26 stycznia 2010

Lód, zamarznięte drzewa, gałęzie, kałuże, czyli obrazy statyczne, mające swój "dziadkomrozowy" urok, mogą być z powodzeniem oddane w formie tańca, a właściwie ruchu. Interpretacja takich zjawisk atmosferycznych, jaką zaproponował widzom "Żaka" Rafał Dziemidok, była poruszająca. /.../ można śmiało stwierdzić, że pomysł był interesujący, a tancerz uzdolniony. Jego ruchy były przemyślane, a on sam skoncentrowany. Oddech, który był ważnym elementem tańca, a właściwie specyficzne "sapanie" do taktu, wygrywane kolejno przez jego stopy, ręce a w końcu całe ciało, a także w połączeniu z dźwiękami świszczącego wiatru, wypadło intrygująco.Dziemidok, uzasadniając wybór /.../ muzyki, wcale nie krył, że nie jest to szczyt światowych dokonań muzycznych z gatunku pop. Wyznanie to, tak szczere, nasycone autoironią i dystansem do opinii widza, sprawiło, że cały performance nabrał pewnej klarowności i autentyczności.

 

 

Aleksandra Prokop, Lodołamacz w Żaku. Trójmiejska premiera "Kry"O VII festiwalu Ciało/Umysł, raz jeszcze, Gazeta Świętojańska, 20 stycznia 2010

bottom of page